Opinia niepotwierdzona zakupem
Pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że olej lniany jest zdrowy, ponieważ zawiera niezbędne składniki odżywcze w postaci specjalnych tłuszczów, które są wartościowe dla zdrowia człowieka. Poszedłem do apteki i zamówiłem olej lniany. Przez następne kilka - zdaje się - miesięcy, spożywałem olej lniany niskolinolenowy LinumVital, wierząc, że jest to ten, który przyczyni się do poprawy mojego zdrowia. W końcu organizm dał znać, że coś jest źle, lub ostatecznie zorientowałem się, że w składzie produktu pewne rzeczy występują w proporcjach innych niż zalecane. Wtedy brakowało mi jeszcze wiedzy dotyczącej kwasów tłuszczowych, która pozwoliłaby mi na wstępie uniknąć podobnego błędu. Tyle jednak mogłoby zostać ułatwione i oszczędzone, gdyby chociaż oznaczyć oleje lniane jednym czy dwoma słowami, transparentnie widniejącymi na przedniej etykiecie: "niskolinolenowy" / "wysokolinolenowy", tudzież "o wysokiej zawartości omega-3" / "o wysokiej zawartości omega-6". Wtedy, być może, bardziej wtajemniczeni mogliby podjąć lepszą decyzję w imieniu laików.
Olej lniany niskolinolenowy swoim profilem kwasów tłuszczowych do złudzenia przypomina olej słonecznikowy, który - jak być może wiemy - jest bombą kwasów omega-6, przy praktycznie zerowej zawartości omega-3. Łatwo drogą spożywania takiego produktu osiągnąć dzienny bilans n-3/n-6 rzędu 1:20 lub więcej. Przy braku odpowiedniej wiedzy z zakresu dosyć trudnej materii kwasów tłuszczowych i długotrwałym stosowaniu "złego brata bliźniaka" oleju budwigowego - typu olej lniany LinumVital - stan zapalny organów wrażliwych na nadmiar kwasów n-6, zapewniony. Stąd też być może słyszy się, że dieta dr Budwig to fałsz, a wręcz działa przeciwskutecznie.
Trudno znaleźć mi uzasadnienie malewolencji firm produkujących oleje lniane, przejawiającej się w usilnym dążeniu do wprowadzenia klienta w błąd poprzez brak odpowiednio podanej informacji dotyczącej tego, czym właściwie jest produkt: czy to olej lniany, czy to "olej lniany" - a różnica jest ogromna.
Właściwie zagadką pozostaje dla mnie sam fakt istnienia oleju lnianego niskolinolenowego. Jedynym postrzeganym powodem zdaje się być chciwość producentów i próba umasowienia produktu o charakterze dosyć elitarnym, oraz wymagającym. Typowe nasiona lnu w sposób naturalny bogate są w bezcenne dla zdrowia ludzkiego kwasy tłuszczowe omega-3, występujące w olejach pozyskiwanych z tych nasion w ilościach rzędu 50%. W sposób przemysłowy natomiast wykreowano nasiona lnu i oleje z nich pozyskiwane, w których zawartość kwasów omega-6 stanowi ponad 50%, natomiast omega-3 - rzędu 2%. Gdyby sytuacja była odwrotna: nasiona gorsze zamieniono na lepsze - jak miało to miejsce w przypadku rzepaku i tłoczonego z niego oleju - to byłoby zrozumiałe, że na rynku przez pewien czas istnieją dwa produkty o tej samej nazwie; ale z lepszego czynić gorsze i uparcie unikać transparencji wobec istniejącej różnicy? Ja to nazywam podróbką. Jedno jest pewne: szkodliwy olej lniany niskolinolenowy może relatywnie długo stać na półce sklepowej, i to jego jedyna zaleta. Osobiście jestem zwolennikiem zupełnego wyeliminowania z rynku niskolinolenowego oleju lnianego, co tak czy inaczej zostanie wymuszone przez wolny rynek, kiedy tylko omawiane produkty zostaną właściwie oznakowane, a konsumenci rozpoznają, co jest dla nich dobre. Moją hipotezą jest, że zakup oleju lnianego niskolinolenowego odbywa się wyłącznie przypadkiem; wprowadzanie go do obrotu w aktualnej, "zakamuflowanej" formie, stanowi natomiast przejaw żerowania na ignorancji konsumenta, kosztem równocześnie jego zdrowia.
Zamiast oleju lnianego niskolinolenowego, polecam raczej olej słonecznikowy tłoczony na zimno, który jest tańszy, smaczniejszy i zdecydowanie bogatszy w antyoksydanty występujące pod postacią witaminy E. Olej słonecznikowy, tudzież olej lniany niskolinolenowy, koniecznie należy serwować pospołu z olejem budwigowym w proporcji 1:1 lub 1:2 na korzyść oleju lnianego wysokolinolenowego, celem zbilansowania tłuszczów n-3/n-6.
2015-10-10Marcin, Niepołomice